Można powiedzieć, że Michalina zna już genetykę i biologię eksperymentalną na Uniwersytecie Wrocławskim od podszewki. Ukończyła studia pierwszego stopnia na tym kierunku, a teraz kontynuuje go na studiach magisterskich.
Jak wyglądały poszczególne lata Twoich studiów? Czego się uczyłaś?
Na pierwszym roku, tak jak na większości kierunków, dominowały podstawowe przedmioty luźno związane z główną tematyką naszych studiów: ekologia, matematyka, biochemia, mikrobiologia, taksonomia roślin, biologia zwierząt, chemia ogólna i analityczna, a podczas drugiego semestru także organiczna, również zajęcia do wyboru z wychowania fizycznego – jednym słowem, wszystko to, co trzeba po prostu odhaczyć, żeby zrozumieć podstawy niezbędne do dalszego pogłębiania właściwej wiedzy z zakresu genetyki i biologii eksperymentalnej.
Drugi rok studiów był zdecydowanie bardziej intensywny, jeśli chodzi o zajęcia laboratoryjne – przez całe dwa semestry mieliśmy przedmiot zwany technikami badawczymi w biologii eksperymentalnej prowadzony kolejno przez różne zakłady: była część genetyczna, białkowa, zwierzęca i roślinna. Niestety trochę niefortunnie mieliśmy również wykłady z tego przedmiotu, które często polegały na teoretycznym omówieniu danych technik, co powtarzało się na zajęciach praktycznych – teraz jednak w programie studiów są tylko laboratoria, więc to zdecydowanie zmiana na lepsze. Na drugim roku pojawiły się również przedmioty specjalizacyjne: genetyka ogólna i potem molekularna, a także fizjologia roślin i zwierząt. Ten rok wspominam jako najbardziej wymagający, zarówno pod względem czasowym (niektóre laboratoria trwały po 4–5 godzin, nierzadko do późnego wieczora), jak i „naukowym” – egzaminy ze wspomnianych przedmiotów były bardzo obszerne i trzeba było wiele rzeczy zapamiętać oraz wiele procesów zrozumieć, żeby rzeczywiście przyswoić wiedzę wymaganą przez sylabusy (coś w rodzaju programu zajęć – przyp. red.) tych przedmiotów.
Trzeci rok był chyba najlżejszy ze wszystkich na licencjacie – duży nacisk kładziono głównie na pisanie pracy licencjackiej, szczególnie jeśli ktoś przeprowadzał swoje badania (licencjat można było pisać albo w formie teoretycznej, czyli opisywać jakieś zagadnienie na podstawie dostępnej literatury, albo w formie eksperymentalnej, wtedy wykonywało się swoje doświadczenia i na podstawie ich wyników pisało się pracę). Warto też wspomnieć o dość dużej liczbie przedmiotów fakultatywnych do wyboru – zarówno pasjonaci roślin, jak i studenci nastawieni bardziej na fizjologię zwierząt czy biologię molekularną mogli znaleźć coś dla siebie.
Na pierwszym roku magisterki natomiast, oprócz „zapychajek” jak podstawy przedsiębiorczości, mieliśmy przedmioty typu immunologia ogólna, metabolizm czy neurobiologia komórkowa, które miały za zadanie jeszcze bardziej pogłębić naszą wiedzę w tych, jakby nie patrzeć, bardzo odmiennych dziedzinach i prawdopodobnie nakierować nasze zainteresowanie na dane zagadnienie badawcze.
Jak Ci się podoba?
Według mnie jedną z większych zalet (lub wad, w zależności od punktu widzenia) jest ogromna różnorodność przedmiotów oraz zakładów tymi przedmiotami koordynującymi. Zarówno osoby specjalizujące się w zagadnieniach roślinnych, jak i zwierzęcych, molekularnych, mikrobiologicznych, rozwojowych, czy neurobiologicznych mają szansę znaleźć zespół badawczy bądź opiekuna naukowego, który będzie trzymał pieczę nad ich rozwojem. Mimo że ja niekoniecznie jestem pasjonatką roślin i zdecydowanie bardziej skupiam się na dziedzinach neurobiologicznych czy molekularnych, to nie miałam większych problemów z zaliczaniem przedmiotów stricte roślinnych, w ramach których i tak można było dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat technik eksperymentalnych czy procesów, które można wykorzystać w dalszej pracy. Uważam zatem, że kierunek genetyka i biologia eksperymentalna kształci naukowców mogących w przyszłości odnaleźć się w wielu dziedzinach nauki i znaleźć pracę w wielu jednostkach również luźniej spokrewnionych z genetyką.
Jak się sprawdza organizacja na uczelni?
Organizacja pracy uczelni to jedno z większych wyzwań, z którym trzeba się zmierzyć na UWr, co szczególnie podkreśliła trwająca sytuacja epidemiologiczna. Zaczynając od kwestii codziennych takich jak nieaktualizowanie planu zajęć na platformie USOS na naszym wydziale, czy problemów z ułożeniem planu (czasami w 15 minut pomiędzy zajęciami trzeba dostać się na drugi koniec miasta) bądź zajęciami trwającymi do 21 w piątek, a kończąc na zbyt dużej liczbie osób w grupach na zajęciach laboratoryjnych czy obecnym wstrzymywaniu się przez osoby decydujące od wydawania rozporządzeń dotyczących powrotu bądź nie studentów na uczelnię, kiedy wielu z nas ma związane ręce co do prowadzenia badań w ramach pracy licencjackiej lub magisterskiej. Krótko mówiąc, według mnie na UWr panuje ogólna dezinformacja i przekładanie na siebie odpowiedzialności wśród osób na wyższych szczeblach zarządzania uczelnią oraz brak szacunku do studentów i ich potrzeb.
Jakie zajęcia najbardziej lubisz?
Zdecydowanie laboratoryjne. Zarówno z genetyki molekularnej, jak białkowych, genetycznych oraz molekularnych bloków przedmiotu zwanego technikami badawczymi w biologii eksperymentalnej, jak i ostatnio immunologii ogólnej. Na tych zajęciach rzeczywiście mieliśmy okazję do samodzielnego (mniej lub bardziej) przeprowadzania doświadczeń, które mogą być nam niezbędne w dalszych pracach naukowych. Dodatkowo, mamy również wiele przedmiotów seminaryjnych, na których przygotowujemy prezentacje omawiające wybrane zagadnienia bądź na temat swojej pracy licencjackiej czy postępów w badaniach do pracy magisterskiej, co jest niezwykle przydatne w rozwijaniu umiejętności dyskutowania oraz argumentowania swoich przekonań.
Jedno sformułowanie, które stale pada na zajęciach?
W moją pamięć wryło się szczególnie wyrażenie „zakonotujcie to sobie”, które po raz pierwszy padło na wykładzie z biofizyki w pierwszym semestrze naszych studiów. Od tej pory zawsze pamiętam, żeby zakonotowywać (oraz przy okazji notować) najważniejsze zagadnienia z każdego przedmiotu, ponieważ nigdy nie wiadomo, co może się kiedyś okazać przydatne. Oprócz tego, nauczyłam się, że bardzo często odpowiedź na pytanie z zakresu genetyki brzmi „to skomplikowane” i wymaga omówienia wielu procesów i zależności, więc jestem zdecydowanie za tym, żeby sformułowanie „to skomplikowane” stało się mottem tej dziedziny nauki.
Jakie masz możliwości po studiach? Widzisz siebie w pracy „w zawodzie”?
Jak najbardziej, wystarczy się tylko postarać. Mnogość zakładów oraz laboratoriów na uczelni przyjmujących studentów na praktyki czy wolontariat umożliwia zdobycie doświadczenia i znajomości technik czy specyfiki pracy z danymi organizmami, co z kolei przekłada się na poszerzenie możliwości znalezienia stażu czy pracy w firmach biotechnologicznych czy w innych jednostkach naukowych. Oczywiście takie możliwości nie przychodzą do nas same, konieczne jest wykazanie się ambicją i samodzielne poszukanie interesującego nas zespołu badawczego i popytanie o możliwość zrealizowania praktyk, ale z rosnącym doświadczeniem pojawiają się także nowe szanse na znalezienie satysfakcjonującej pracy.
Ocena w skali od 1 do 5?
4. Mimo że na uczelni i samym kierunku jest wiele spraw, które mnie denerwują i spędzają sen z powiek, to jednak zdecydowałam się na kontynuację studiów na tym właśnie kierunku, więc o czymś to świadczy. Mam przekonanie, że wielu przeszłych oraz obecnych studentów oceniłoby ten kierunek na jeszcze niższą wartość, ale jestem również pewna, że studia licencjackie na genetyce i biologii eksperymentalnej pozwoliły większości z nich znaleźć swój naukowy cel w życiu i dziedzinę nauki, w której chcieliby się dalej realizować.