Obiad w słoiku
Menu
  • Strona główna
  • O blogu
  • Kierunki studiów
  • Studia a praca
  • Inspiracje
    • Organizacja
    • Polecam z czystym sercem
    • Recenzje
    • Nie ma mnie, bo myślę
  • Kontakt
Menu

Lingwistyka stosowana

Posted on 28 kwietnia 2020 by Magdalena

To odcinek specjalny, bo odpowiadam sama na swoje pytania 😀
Lingwistykę stosowaną (kombinacja: niemiecki + angielski + lektorat z trzeciego języka) studiowałam przez sześć semestrów na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i ukończyłam ją z tytułem licencjata. Na magisterkę przeniosłam się gdzie indziej, ale to już historia na osobny wpis.

Czego uczyłam się na swoim kierunku? Jak wyglądały poszczególne lata studiów?

Pierwszy rok to był lot zapoznawczy. Rozdzielono nas na grupy pod względem poziomu języka niemieckiego i przede wszystkim katowano głównym przedmiotem na każdej filologii, czyli PNJ_ (praktyczna nauka języka <wstaw język>). To był też czas takich kwiatków jak filozofia czy WF na drugim końcu miasta. Kiedy dzisiaj przypomnę sobie swoje naiwne zdziwienie, że także takie przedmioty jak gramatyka opisowa czy wstęp do językoznawstwa prowadzone i zdawane są po niemiecku, trochę się śmieję, że tak mało wiedziałam wtedy o życiu. Od drugiego semestru rozpoczęliśmy naukę trzeciego języka do wyboru (francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego lub rosyjskiego).

Na drugim roku zaczęło się robić ciekawiej – wtedy wybieraliśmy specjalizację: translatoryczną (jak w moim przypadku) lub glottodydaktyczną (czyli nauczycielską). Pojawiło się więc trochę konkretów, ale moim zdaniem nadal najbardziej przydatnym przedmiotem była gramatyka kontrastywna polsko-niemiecka, obowiązkowa dla wszystkich studentów. W tym czasie wiele osób zniknęło z UAM-u
i wyjechało na Erasmusa (program wymiany na Wydziale Neofilologii jest naprawdę rozbudowany).
Ja także miałam taki udany epizod i spędziłam najlepsze miesiące moich studiów w Wiedniu.

Powrót był trudny, bo już od października trzeba było pracować nad pracą licencjacką, a oprócz tego pojawiło się więcej tłumaczeń. Mimo to trzeci rok wspominam chyba najlepiej, ale może to zależeć od tego, kiedy trafi się na najfajniejszych wykładowców. Mój poziom językowy był wtedy na pewno dużo wyższy, więc do zajęć i egzaminów, nawet tych ustnych, podchodziłam już z większym luzem.

Jak mi się podobało?

Różnie. Jestem przekonana, że można było dużo lepiej wykorzystać czas niektórych zajęć, uczyć się języka na podstawie ciekawszych źródeł i przede wszystkim położyć większy nacisk na mówienie. Kiedy korzystaliśmy z niemiecko- lub anglojęzycznych mediów, moje zainteresowanie zdecydowanie rosło, a rozpiętość tematów pozwalała odkryć nowe zainteresowania. Zaletą była też z reguły kadra akademicka, pozostająca w przyjaznych układach ze studentami i w przypadku zajęć tłumaczeniowych składająca się z praktyków. Te przyjazne układy wcale jednak nie oznaczały, że mieliśmy mało roboty. Wręcz przeciwnie – jak to na filologii, uczyć się i odrabiać stosy zadać domowych trzeba było przez cały rok, a nie tylko w czasie sesji. Takiej systematyczności wymaga po prostu nauka języków obcych.
Z plusów – nauczyło mnie to dobrej organizacji czasu.

Jak się sprawdzała organizacja na uczelni?

Zwykłam sobie żartować, że nie miało za bardzo co się sprawdzać, bo tej organizacji po prostu nie było… Oczywiście trochę w tym przesady, ale zamieszania z powodu zapisów na WF, organizacji egzaminów czy zajęć w za małych pomieszczeniach naprawdę można było uniknąć. Dzisiaj patrzę już na to z uśmiechem i mam co wspominać ze znajomymi, ale wtedy wcale mi do śmiechu nie było.

Jakie zajęcia najbardziej lubiłam?

Zdecydowanie zajęcia tłumaczeniowe, a ze względu na prowadzącą szczególnie te z języka angielskiego. Tłumaczenie tekstów w obu kierunkach (z języka obcego na polski i odwrotnie) było świetnym sposobem na naukę i wykorzystywanie tych wszystkich wcześniej wyuczonych list słówek czy konstrukcji gramatycznych w praktyce. Lubiłam też zajęcia z gramatyki, bo były one prowadzone na wysokim poziomie i przyczyniły się do lepszego zrozumienia, jak funkcjonuje dany język, skąd biorą się niektóre formy, jakie odpowiedniki mamy w języku polskim itp. (Mam nadzieję, że czytelnicy nie przerwą teraz czytania, zorientowawszy się, że mają widocznie do czynienia z fanatyczką gramatyki, która na domiar złego wybrała jeszcze zdjęcie z odmianą czasownika jako nagłówek tego posta…).

Jedno sformułowanie, które stale padało na zajęciach?

„Te studia to nie jest po prostu kurs językowy!” – twierdzili z zapałem wykładowcy. No i może faktycznie, kursy językowe nie obejmują pisania prac naukowych w językach obcych ani nie omawiają środków stylistycznych zastosowanych przez tłumacza w przekładzie, ale jednak to właśnie nauka języka była dla wszystkich priorytetem.

Jakie masz możliwości po studiach? Pracujesz „w zawodzie”?

Sztandarowym zawodem po lingwistyce jest tłumacz lub nauczyciel języka obcego. W praktyce jednak nie tak wiele osób idzie tą ścieżką, bo nie są to zazwyczaj bardzo dobrze płatne posady, a i o pracę wcale nie tak łatwo. Alternatywą jest m.in. praca w firmach międzynarodowych, które poszukują osób ze znajomością języka obcego, a reszty uczą już same. Ja zebrałam takie doświadczenie, pracując na stanowisku grafika z językiem niemieckim w jednej z większych korporacji w Poznaniu.

Ocena w skali od 1 do 5?

Szczerze powiedziawszy zależy to od tego, jaka sytuacja ze studiów akurat mi się przypomni, ale myślę, że na 3,5 lingwistyka zasłużyła. Czyli zdane! 😉

4 thoughts on “Lingwistyka stosowana”

  1. Marta pisze:
    28 kwietnia 2020 o 5:34 pm

    Trafne uwagi, pisz częściej, będę czekać 🙂

    Odpowiedz
    1. Magdalena pisze:
      1 czerwca 2020 o 11:57 am

      Dziękuję!

      Odpowiedz
  2. Marta M. pisze:
    9 maja 2020 o 7:40 pm

    Popieram – te wszystkie przedmioty związane z gramatyką pomogły mi poznać niemiecki chyba lepiej, niż wszystkie lektoraty razem wzięte 🙂

    Szkoda tylko, że wymowy było tak mało.

    (Dobra, szkoda jeszcze wielu innych rzeczy, ale to najważniejsza 😉 )

    Odpowiedz
    1. Magdalena pisze:
      9 maja 2020 o 8:10 pm

      Prowadząca też miała swój udział w tym sukcesie pedagogicznym z gramy 😀

      Odpowiedz

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Miło mi Cię poznać!

Cześć! Mam na imię Madzia, jestem
absolwentką lingwistyki stosowanej na UAM w Poznaniu, obecnie studiuję medioznawstwo na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie i… wkurza mnie to, jak wiele osób jest niezadowolonych ze swoich studiów.

Dlatego stworzyłam miejsce, gdzie wypowiadają się osoby studiujące przeróżne kierunki lub takie, które ten okres w życiu mają już za sobą. Dzielą się swoimi wrażeniami, opowiadają o studiach, których może nigdy nie braliście pod uwagę, dają wartościowe wskazówki. Jednym słowem – inspirują.

A ja nie tylko zadaję pytania, ale też od czasu do czasu podpowiadam coś od siebie. Nawet jeśli jest to po prostu pomysł na studencki obiad w słoiku.

Ostatnie wpisy

  • Mikrobiologia
  • Politologia
  • Gdzie uczyć się niemieckiego w social mediach?
  • Z Łodzi do Sztokholmu
  • Fizjoterapia

Instagram

obiadwsloiku

👩🏼‍🎓Studentka medioznawstwa w Berlinie
💡Szukasz pomysłu na siebie? Na moim blogu znajdziesz wywiady ze studentami i absolwentami różnych kierunków ⬇️

Magdalena | Blog o studiach
Dokładnie dwa lata temu zaczynałam pierwszy seme Dokładnie dwa lata temu zaczynałam pierwszy semestr na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie 😱
Co zaskoczyło mnie na uczelni najbardziej?

⏳ Baaardzo luźny stosunek do tzw. Regelstudienzeit, czyli przewidzianego czasu trwania studiów. Magisterka to niby 4 semestry, ale nikt nie zadaje pytań, gdy studiujesz przynajmniej 5 czy 6 semestrów. Wręcz przeciwnie – ludzie raczej są zdziwieni, gdy obwieszczam im, że już powoli kończę studia.

🍺 Picie piwa z wykładowcami na spotkaniu organizacyjnym. Serio! Po wyjaśnieniu nam mniej więcej co i jak na początku semestru, zaproszono nas na koniec sali, gdzie czekały piwa, mate i jakieś przekąski. To tak w ramach integracji 😄

📚 Biblioteka czynna do północy i to nie tylko w czasie sesji, lecz przez cały semestr. „Bib” jest ogólnie popularnym miejscem nauki z kanapami, kawiarnią i salami do pracy w grupach. Mam wrażenie, że dużo popularniejszym niż w Polsce.

🥗 Całkowicie wegańska stołówka! Nie ukrywam, że tym uczelnia ujęła mnie najbardziej, szczególnie jak zobaczyłam w menu tofu, mleko kokosowe i inne bardziej wyszukane składniki 😅 Jedzenie bywa raz lepsze, raz gorsze, ale zawsze bardzo tanie – główne danie kosztuje około 2 euro.

Jestem ciekawa, co Was z tej krótkiej listy najmocniej zdziwiło? A może macie własne historie z niespodziankami na uczelni? 😀
. . .
#studia #studentka #studiawniemczech #tuberlin #niemcy #uniwersytet #polishstudygram #studygrampl #emigracja #studiamagisterskie #stołówka #biblioteka #piwo #blogstudencki #medioznawstwo #lingwistyka #studiawberlinie #studentinberlin #niespodzianka #uczelnia
Tak wygląda szczęście, gdy tradycyjna góralska Tak wygląda szczęście, gdy tradycyjna góralska karczma w Zakopanem wprowadza wegańskie opcje do menu! 🌱💛

Wiadomo nie od dziś, że w turystycznych lub mniejszych miejscowościach trudniej o roślinny posiłek. Dlatego tak bardzo doceniam, że w Zakopanem się to powoli zmienia 🤗

Jeśli poszukujecie wegańskiego albo wegetariańskiego jedzonka w trakcie następnego pobytu w górach, oto krótka lista, gdzie zamówicie coś ciekawszego niż tylko zestaw surówek i frytki:

🌱 @bakowozohylina z nowym menu ze zdjęcia
🌱 @lasjpz, czyli pierwsza całkowicie roślinna kuchnia w Zakopanem (a do tego taka pyszna, że hej!)
🌱 @lesniczowka_resto_bar tuż przy wejściu na szlak w Kuźnicach!
🌱 @strh_bistro_cafe z fajnym widokiem za oknem
🌱 Bar Górski, w którym zje się chociażby tani jak barszcz wegański rosół
🌱 Dobra Kasza Nasza jeśli zależy Wam na zjedzeniu czegoś na Krupówkach 😉
🌱 Oraz wszelakie bary mleczne – wiadomo, że coś się w nich znajdzie

A może znacie jeszcze inne miejsca, w których w Zakopanem można zjeść roślinnie? ✨
. . .
#roslinniejemy #zakopane #wegezakopane #weganskiobiad #roslinnejedzenie #kuchniaroslinna #veganzakopane #vegan #vegetarian #tatry #tatramontains #weganskiemenu #zakolove #jemroślinnie @roslinniejemy
Moje pierwsze kroki w Berlinie wiodły na uczelnię, ponieważ życie bez biletu semestralnego jest smutne i drogie (bilet tygodniowy kosztuje 36 €, bilet semestralny za 193,80 € jest wliczony w tzw. Semesterbeitrag). 

Podekscytowana nowym uniwersytetem, odszukałam tutejszy odpowiednik dziekanatu o dumnej nazwie Campus Centre i ku mojemu zaskoczeniu musiałam pobrać bilecik (Wartekarte), niczym w jakimś urzędzie 👀 Okazało się oczywiście, że legitymację, która z jednej strony ma też nadrukowany bilet na komunikację, mogę odebrać dopiero później, co było już swojego rodzaju preludium czekającej mnie tutaj uczelnianej biurokracji 🙈

Oprócz tego w ramach wycieczki pojechałam na... Alexanderplatz, bo znałam jego nazwę i myślałam, że to jakieś świetne miejsce 😂 Serio, nigdy nie wpadajcie na ten pomysł, bo akurat Alex (aka betonowa dżungla) to jeden z ostatnich punktów, które poleciałabym odwiedzić w Berlinie pierwszego dnia 🙅‍♀️

Dlatego album moich zdjęć z niemieckiej stolicy zaczyna się od ekoproduktów z drogerii dm, bo to one zrobiły na mnie większe wrażenie niż rozczarowująca okolica sklepu 😅

No i cóż, tak to właśnie było na samym początku – starałam się być szczera 😄
. . .
#studiawniemczech #studentka #uczelnia #blogstudencki #berlin #studiamagisterskie #polacywniemczech #obiadwsloiku #polishstudygram #studygrampolska #pierwszydzien #tuberlin #studiazagranica #trudnepoczatki #studygrampl #szczerze
Load More... Follow on Instagram
© 2022 Obiad w słoiku | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme